Recenzja filmu

Speed Racer (2008)
Lilly Wachowski
Lana Wachowski
Emile Hirsch
Christina Ricci

Psychodeliczny cukierek

W rękach dziwacznego rodzeństwa powstał kawał nieźle odjechanej, psychodelicznej, bezpretensjonalnej zabawy dla dzieci, gdzie lukier z landrynek swobodnie miesza się z polewą LSD.
Rodzeństwo Wachowskich dało czadu. Po napuszonym i nabzdyczonym "Matriksie", w którym pomieszano religię, cyberpunk, domorosłą filozofię z popcornem dla dzieci, nakręcili bezpretensjonalną adaptację znanej kreskówki. Jako że na animowanych historyjkach się nie znam, nie będę porównywał stylistyki, fabuły itp. W rękach dziwacznego rodzeństwa powstał kawał nieźle odjechanej, psychodelicznej, bezpretensjonalnej zabawy dla dzieci, gdzie lukier z landrynek swobodnie miesza się z polewą LSD. Zaznaczmy od razu, że choć duże, wiecznie zdziwione oczy kierowców rajdowych zostały zastąpione przez Wachowskich klasycznymi rysami WASP, to fabuła pozostała jednak typowo kreskówkowa. Jest tu zdolny, dobry, uczciwy i naiwny kierowca i jest zły przedsiębiorca, który uosabia sobą wszystkie cechy krwiożerczego, bezdusznego korporacyjnego turbokapitalizmu. Na szczęście nasz bohater nie jest sam, ma wsparcie w rodzinie, w dziewczynie i tajemniczym Racerze X, który wraz z policją pragnie zakończyć złowrogi proceder fałszowania sportowych wyników. Fabuła będąca jedną wielką pochwałą fair play to jednak tylko pretekst. Film sprawia wrażenie, jakby był robiony specjalnie pod 3D. Nie tyczy się to tylko samych efektownych wyścigów, ale prawie każdego kadru, który sprawia wrażenie wypreparowanego po to, aby zrobił na nas jak największe wrażenie w trójwymiarowej przestrzeni. Bracia Wachowscy już swoim debiutem udowodnili, że doskonale czują kino, i od czasów "Brudnych pieniędzy" nic się nie zmieniło. Chociaż "Speed Racer" ma momenty słabsze i czasem zwalnia na zakrętach, to niektóre sekwencje – w tym początkowy wyścig, będący zarazem ekspozycją bohaterów i relacji ich łączących – to prawdziwe perełki. Momentami "Speed Racer" przypomina "Małych agentów" Rodrigueza. Ta sama umowność świata, gra konwencją oraz swobodne nadużywanie wyraźnych efektów komputerowych. Wszystko to jednak w produkcji Wachowskich podniesione zostaje do kwadratu. Rodriguez zrobił znakomity film dla małych i dużych – natomiast czy dzieci zrozumieją historię kierowcy samochodów, czy też raczej zemdleją z natłoku wrażeń i kolorów, jest sprawą dyskusyjną. Jestem jednak przekonany, że wszyscy fani kiczu, campu i surrealistycznych kawałków znajdą tu coś dla siebie. A sam film, choć w Stanach zginął zarówno zdeptany butem krytyki, jak i zignorowany przez masową widownię, zdobędzie sobie kiedyś zaszczytne miejsce koło takich dziwacznych filmowych cukierków jak otoczona specyficzną sławą jedna z wersji "Alicji w krainie czarów". Timothy Leary byłby z najnowszego dzieła twórców "Matriksa" dumny.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Zupełnie nie zgodzę się z jakąkolwiek krytyką tego filmu, a artykuły z miesięcznika "Film" w stylu "Czy... czytaj więcej
Nie wiem, czy bracia Wachowscy zapiszą się w historii tylko i wyłącznie jako twórcy kultowego "Matrixa",... czytaj więcej
Czy był kiedyś ktoś z Was we wnętrzu olbrzymiego kalejdoskopu? Takiego, gdzie wszystko wydaje się kręcić,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones